czyli innymi słowy kompromis, bo tak musimy określić ostateczny wybór dachówki do naszego domu, ale od początku. Od zawsze (czytaj od pomysłu wybudujmy sobie dom) marzyła mi się płaska dachówka. Nieważne już jakiej firmy, byleby była płaska i grafitowa. Taki sobie nowoczesny dodatek do Opałka, bo jak wiedzą Ci, którzy budujący ten dom, projekt jest raczej tradycyjny i chociaż można go uatrakcyjniać na różne sposoby, to w kwestii konstruckji dachu badźmy szczerzy niestety nie poszalejemy.
Tak więc od jakiegoś czasu uparcie sprawdzałam dostępne na rynku dachówki płaskie i z równie wielkim zapałem śledziłam gotowe realizacje innych opałkowiczów, aż przyszedł czas na wyceny i tu ku mojemu wielkiemu zdziwieniu okazało się, że ten typ dachówki zrobił się ostatnio tak popularny, że ceny dwukrotnie poszły w górę!
Ganiając z obłędem w oczach od jednej hurtowni do drugiej w końcu ogłosiliśmy z mężem kapitulację i stwierdziliśmy, że w kwestii dachówki idziemy sami ze sobą na kompromis, tzn. zostawiamy kolor i wybieramy model, który nie zrujnuje doszczętnie naszego portfela, a zaspokoi potrzeby estetyczne.
Koniec końców zdecydowaliśmy sie na dachówkę Koramic firmy Wienerberger, model Renesansowa L15 w kolorze antracytowym, angobowana. Podoba się czy nie to już pozostawiam do oceny innym, bo dla mnie nigdy nie zastąpi upragnionej dachówki płaskiej, jednak nie ma się co nas sobą użalać. Poczekamy na efekt końcowy i zobaczymy, a narazie przed nami inne wyzwania, czyli końcówka układania więźby, która jeszcze kilka dni temu wyglądała tak
Swoją drogą ciekawe ile jeszcze takich kompromisów przed nami, bo znając życie to z pewnością niejeden.