Podłóg cd.
Tym razem podłogi na piętrze.Jak na nie patrzę to mam ochotę się wprowadzić do pustych sypialni ;-)
Tym razem podłogi na piętrze.Jak na nie patrzę to mam ochotę się wprowadzić do pustych sypialni ;-)
Podłogi są już praktycznie w całym domu, ale zacznę od pokazania dołu. Niestety nie wszystko jeszcze posprzątane, bo czekamy na odkurzacz, który przybędzie lada dzień, ale jakiś efekt już jest, choćby i zakurzony!
Będzie szybko i na temat, bo przed chwilą przypadkowo skasowałam cały wpis, a nie mam siły pisać wszystkiego od początku... Pierwotna koncepcja łazienek zakładała drewniane podłogi z teaku. Tych jak się okazało nie mogłam mieć ze względu na podłogówkę, zdecydowaliśmy się więc na panele quick Step Lagune. Efekt przerósł moje oczekiwania, oby tylko w użytkowaniu były równie przyjemne co dla oka :-)
Tutaj góra - jeszcze niezupełnie skończona
WC na dole - w trakcie porządków
Widok z bliska...
Jak widać poniżej robi się coraz bardziej domowo, a to bynajmniej nie tylko za sprawą nowej wycieraczki, a raczej za sprawą ciężkiej pracy jaką wykonaliśmy w tym tygodniu.
Po pierwsze rozwiązaliśmy definitywnie problem podziurawionej podłogówki, po drugie wybetonowaliśmy łazienkę na górze, po trzecie załatwiliśmy sprawę elektryki no i w końcu położyliśmy podłogi. Nie pochwalimy się wszystkim naraz bo byłaby to niekończąca się opowieść, ale po kolei zobaczycie nasz dom w nowych odsłonach, tak że zapraszamy...
Łazienka i jeszcze schnący beton. Powtórka z rozrywki jeśli chodzi o beton architektoniczny.
Od tygodnia myję okna i skrobię posadzki. Ci, którzy już to przeszli wiedzą, że to jak walka z wiatrakami, ale nie o tym będzie ten wpis, a o naszej jak dotąd największej (zaraz po kominach) wpadce budowlanej. Sobota rano piękna pogoda i wielkie plany na kładzenie betonu w górnej łazience. Tak też zaczęliśmy, a skończyło się jak zwykle inaczej - tym razem na pruciu zabudowy i lekkiej powodzi w górnej łazience.
Podczas uruchamiania kotłowni wyszło na jaw, że panowie w trakcie zabudowy łazienki uszkodzili podłogówkę - mówiąc dosadnie przewiercili kilka rurek na wylot i zaczęło się lać! Nie przytoczę słów, które wtedy padły z moich ust, ale nie było to nic godnego cytowania. Szczęście w nieszczęściu, że nasza ekipa instalacyjna była na miejscu i tymczasowo rozwiązała problem - tymczasowo bo nie mieli wystarczającej ilości złączek. Dzisiaj sprawa została załatwiona ostatecznie. Niestety opóźniło to nieco prace wykończeniowe, jednak już wkrótce przyjemniejsze relacje z placu boju...